poniedziałek, 22 maja 2017

Zobacz, chusta!

No, nie mogę tego przeżyć, że wciąż chusta jest wyjątkiem, a wózek regułą...

Jedziemy do centrum, stoimy na światłach, przed nami tłum przechodzący przez ulicę. Różni ludzie, dzieci w wózkach. Wzdycham sobie do męża:
- Zobacz, chusta! Ale ładnie zamotana kieszonka... ;)

I myślę sobie, co by było, gdyby tak było na odwrót... W tym tłumie i na ulicy, na spacerze, w sklepie i w kościele co chwila mama zachustowana, aż tu nagle:
- Zobacz, wózek! Że też chce się komuś go tachać. ;)

Takie tam marzenie.
Może chociaż pół na pół żeby było...?
;)

poniedziałek, 8 maja 2017

Majowo

Wnioski z ostatniej majówki: 
PUNKT PIERWSZY
Nie przejmować się, gdy w czwartek przed sobotnim weselem cię postrzyknie w karku, wyjesz z bólu i nie możesz się ruszyć. Cuda się zdarzają! Do soboty ogarnęłam się na tyle, że zrobiliśmy furorę tańcząc na weselu z chuściochem na plecach! Dobrych zdjęć na razie brak, jedno takie jak pilotem od telewizora  robione, ale weselny fotograf nas sobie upodobał, rzecz jasna, więc kiedyś się pochwalę. ;)


PUNKT DRUGI:
Najlepszą reklamą chustonoszenia jest... chustonoszenie! Przy weselnym i poprawinowym stole wysyp mam i przyszłych mam, a wszystkie zachwycone chustowaniem i już się chcą umawiać, żeby je nauczyć motać. Oł jee. ;D

PUNKT TRZECI
Dalej nas już chyba nie mogło wywiać w granicach kraju. Ale fajnie jest pooddychać innym powietrzem, zobaczyć inną przyrodę, inne lasy i trochę inny klimat. Dziwiliśmy się, czemu Suwałki się nie chwalą na prawo i lewo, że są najzimniejszym miejscem w Polsce, zawsze to jakaś atrakcja. ;p A tak serio cała przyroda jakieś 3 tygodnie wstecz w stosunku do Krakowa... :O

PUNKT CZWARTY
Wózek został użyty 1 (słownie: jeden) raz. Chuścioch nad chuściochy wszędzie z nami był.

Nad jeziorami rozmaitymi, małymi i większymi. 
A nawet na jeziorze! 
W muzeum.

W Wigierskim Parku Narodowym

A nad Biebrzą spotkaliśmy...
Panią Łosiową na wypasie. ;)

Z chuściochem żadna pogoda nie jest straszna.


Zawsze można się schować na fajowym statku i podziwiać Dolinę Rospudy. ;)

PUNKT PIĄTY:
Jeśli na co dzień nosisz godzinkę dziennie i to nie w każdy dzień, to później nie dziw się, że trzeciego dnia wyjazdu, po którejś z kolei godzinie intensywnego noszenia jednak czujesz dyskomfort, a nawet jakiś ból. Ciało to nie robot, musi się przyzwyczaić do nowych okoliczności. Szóstego dnia mogłabym już cały dzień chodzić z młodzieżą na plecach. ;) 






A wniosek ostatni jest smutny. Przez cały tydzień w tak wielu różnych miejscach nie widziałam ani jednej chusty, ani jednego nosidła, ani pół chuściocha... Szkoda. :(