czwartek, 2 marca 2017

Z chuściochem w... bibliotece

Taaaakie schody prowadzą do naszej osiedlowej biblioteki. Całkiem fajnej skądinąd i naprawdę przyzwoicie zaopatrzonej. Ale jak schody, to tylko w chuście.

Oddaję książki, odbieram zamówione i jeszcze sobie przeglądam półki. Młody śpi na plecach. Zaczyna trochę chrapać (po babci ;p)... Bibliotekarka wstaje i zaczyna się kręcić między półkami, jakby czegoś szukała. Ja sobie przeglądam książki i widzę, że serio czegoś szuka, schyla się, zagląda za półki, jest wyraźnie zdezorientowana. Znalazłam coś fajnego, co chciałabym jeszcze wypożyczyć, więc podchodzę do niej i proszę, czy mogłaby mi jeszcze tę jedną książkę "piknąć". Panicz chrapnął dosadniej. A ona prawie złapała się za głowę i roześmiała jednocześnie:
- Matko Boska, to dziecko! A ja chodzę i szukam, co to za chrapanie jakieś! Już się zastanawiałam, czy to bezdomny gdzieś się zamelinował, czy zwierzę jakie, czy co... A to dzidziuś sobie śpi i prawie go nie widać...!

:)

1 komentarz: