poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Z chuściochem w... tramwaju

Rzadko jeżdżę komunikacją miejską z paniczem na plecach, ale potrzebowałam podjechać dosłownie parę przystanków, więc wsiadłam. Jakby ktoś nie wiedział, jak ogarnąć dziecię na plecach w tramwaju/autobusie, to usiąść trzeba, tylko jak w znanej ludowej przyśpiewce*. ;)

Panicz w moment zasnął. Oczywiście uwaga współpasażerów skupiona na nas. Spojrzenia, uśmiechy, #ojaksłodkosobieśpi i te sprawy. Pouśmiechałam się też, w końcu jestem dla siebie samej żywą, chodzącą reklamą. ;p Wyjmowałam coś z kieszeni i wypadły mi przypadkowo chusteczki. Siedząca naprzeciw starsza pani jak się poderwała, żeby mi je podać! Ja się schylam po nie i mówię, że spokojnie, poradzę sobie, mogę się schylić. A ona na to:
- Nie! Lepiej nie! Bo pani to dziecko wypadnie z tej bluzy! 
- Nie wypadnie - uśmiechnęłam się - jest zawiązane w chustę. :)
- Zawiązane? Ahaaa... Bo ja myślałam, że w tej bluzie on się tak pani trzyma tylko... 

:D


* Siedziała na słupku na prawym półdupku, 
a lewy półdupek zwisał jej za słupek...
Oj dana, oj dana...
:D 
;p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz