środa, 25 kwietnia 2018

Z chuściochem... na policji

Ekhm...

Kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Pośpiech, młoda wyjąca w foteliku, mała osiedlowa uliczka i znak zakazu parkowania, którego ni cholery nie widziałam. Ale pan policjant przechadzający się tamtędy akurat podczas tej chwili, gdy stało tam moje auto, twardo twierdzi, że znak był. Karteczkę z wezwaniem na komisariat znalazłam za wycieraczką dopiero pod domem. Pech to pech. A akurat dzień wcześniej śmialiśmy się z mężem, że panicza po kolejnym wybryku może nastraszymy, że pójdzie do Białego Domku*... ;)

Nie polecam łamania przepisów, ale jak już się zdarzy i konieczna będzie wizyta właśnie w Białym Domku, to polecam zabrać dziecię w chuście. :D

Po pierwsze - dojść tam i wejść z wózkiem? Powodzenia. Schodów a schodów, masakra.

A po drugie - no co tu dużo mówić, serca miękną na taki widok, nawet policyjne, twarde serca... ;)
Skończyło się maślanymi oczami do młodej i pouczeniem, uff. :D





*siedziba jednego z komisariatów w centrum Krakowa mieści się w charakterystycznym, zabytkowym budynku podpisanym właśnie "Biały Domek" ;)

1 komentarz:

  1. Zdecydowanie chustę na takie wyjścia polecam, jak mnie pani w dziekanacie z chuściochem zobaczyła to przyjęła mnie bez kolejki i jeszcze przed otwarciem ;P

    OdpowiedzUsuń