Nie znoszę tracić czasu na usypianie. Jak to jest, że jak dorosły człowiek jest zmęczony, to się kładzie i prędzej czy później sam zasypia, a dziecko potrzebuje jakichś specjalnych zabiegów, a nade wszystko obecności kogoś bliskiego...? (No dobra, niektórzy są szczęśliwcami i mają takie egzemplarze, które położone same zasną. My też mieliśmy taki mały epizod, ale skończył się, nim zdążyliśmy go naprawdę docenić...)
Jak mam czas i pokłady cierpliwości, to się bawimy w "normalne" usypianie. A jak nie mam czasu, ani chęci na takie zabawy, to... nie mam i już.

Bo zasypianie w łóżku jest głupie... ;)
Ale chociaż kołysanki sobie sam śpiewa.:D
OdpowiedzUsuńRacja! Choć tyle ;)
UsuńAle lubi też jak ja mu coś nucę, więc nie szczędzę mu, jeśli potrzebuje. ;)