sobota, 3 grudnia 2016

Chuścioch vs katar

Autentycznie i z całego serca podziwiam wszystkie mamy, które wytrzymują z zasmarkanymi, jęczącymi i ledwo oddychającymi maluchami BEZ chusty/nosidła. Ja sobie tego nie wyobrażam. 

Wspomagaczy na udrożnienie noska nie można stosować za wiele, więc raz na dzień i raz na noc to maks. A dziecię potrzebuje jednak trochę więcej snu. Ale jak tu spać, jak wszystko w nosie furczy, aż ciężko tego słuchać... Ano najlepiej w pozycji spionizowanej. Chusta sprawdza się idealnie. 

Na jęczenie też noszenie najlepsze. Tylko tu jest jeden minus. Tak się już przyzwyczaiłam do noszenia na plecach, że ciężko mi już z przodu. Nawet na pół godziny, a już nie ma mowy, żebym była w stanie zrobić cokolwiek z młodym z przodu, bo on jest zwyczajnie za duży. I głowę ma taką wielką, że jak tu zza niej wyjrzeć, żeby choć kanapkę sobie zrobić. ;p Nie mówiąc już o tym, że o jej zjedzeniu nie ma mowy, bo mi ją w moment z ręki wyrwie i włoży do swojej paszczy... Ech gdzie się podziały te czasy, gdy w chuście głównie przytulał się albo spał i można było nawet spokojnie ciepłą kawę wypić... ;)

Ale do czego zmierzam... ;) Tak się przyzwyczaiłam do plecakowania, że z przodu ciężko, ale znowuż na plecach jest inny, poważny minus - ciężko wycierać smarki... ;p To tak na chwilę, żeby utulić jęczybułę, mogę się poświęcić. I tak lepsze to niż na rękach, bo to kloc taki się zrobił, że mi po 5 minutach ręce mdleją... 

No i najważniejsze. Hit sezonu. Chuścioch vs nebulizator. 
Bez chusty: ryk, przerażenie, buuuu i nie waż się do mnie zbliżać z tym ustrojstwem, mamo! 
W chuście: cisza. Na początku lekkie podenerwowanie, objawiające się nerwowym majtaniem nóżkami i rozpaczliwym wtulaniem się w mamę. A po chwili... W sumie to nie jest... taaakie... złe... i tak jednostaaaajnie... brzęczy... Dobranoc, mamo... 



Tak było za pierwszym razem, a potem już pełna sympatia dla nowej, brzęczącej zabawki. 
Efekt? Już po jednym dniu leczenia kataru prawie nie ma. Oł jeee! :)

<3

6 komentarzy:

  1. Haha, ja z nosidłem czuję się bardziej nieporadna, niż w ciąży - kaczy chód, nie widzę pod nogi i w ogóle jakoś tak dziwnie :-D A nosząc na rękach tego problemu nie mam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak mam właśnie teraz z paniczem zachustowanym z przodu, bo on jest już po prostu za duży, więc wcale Ci się nie dziwię. :) Spróbuj nosić młodą w nosidle na plecach, to poczujesz różnicę i komfort! ;)

      Usuń
  2. A bo wiesz, że i dzieci są różne? Moja Zuz bez problemu spała z katarem, jakoś jej się na spanie wysuszał w nosku, za to Lolkowi furczy katar w nosie i ciężko mu było spać zakatarzonemu... No i dłużej się przekonywał do inhalatora. Ale teraz już jest taki duży kloc, że jak już się przekonał to siedzi - przy jakiejś piosence, sam sobie trzyma maseczkę i... pięknie się na no patrzy :D ;-)
    Ale to super, że masz kolejny dowód na to, że chusta oznacza bliskość, zaufanie i brak strachu!!!! Przy mamie to jednak przy mamie! :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to święta prawda, że dzieciaki są różne i różnie reagują na wiele rzeczy. Mnie trafił się taki egzemplarz, że chusta naprawdę nas ratuje w wielu sytuacjach i nie wyobrażam sobie swojego macierzyństwa bez niej. ;)

      Usuń
  3. Na szczęście dziewczynom katar nie przeszkadza :) Ale przy chłopakach to fakt, namęczyłam się.
    Miałam dziś się odezwać i umówić, a tu pobudka z bolącym gardłem i dreszczami. Brr. Życz mi powodzenia, bo Krzysiek wróci późno i muszę jakoś się z czwórką ogarnąć :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam za Ciebie kciuki! U nas młody wciąż niedoleczony, jutro idziemy na kontrolę do pediatry. Także życzę nam i Wam dużo zdrowia, a może uda nam się zobaczyć jeszcze przed Bożym Narodzeniem. :)

      Usuń