wtorek, 6 czerwca 2017

Z chuściochem... u fryzjera

Skończyła się laba w postaci urlopu macierzyńskiego. Koniec odcisków na tyłku od "siedzenia" z dzieckiem w domu. Miesiąc temu wróciłam do pracy i ogarniamy nową rzeczywistość. Jest różnie, czasem lepiej, czasem trudniej, ale najbardziej mi szkoda, że nie mamy już czasu na chustowanie.. Właściwie zostają nam tylko weekendy i popołudnia, kiedy mam najwcześniejszą zmianę w pracy, czyli rzadko... Moje chustowe serce krwawi... :(

Ale do rzeczy. 

Panicz wymagał był usługi fryzjerskiej. Matka wariatka, uznała, że to przecież nic trudnego i pobawiła się we fryzjerkę, ale nie ma się czym chwalić. No nie wyszło mi za specjalnie z tyłu, a tak naprawdę, to masakra była, więc przodu się już nie podjęłam i na drugi dzień pognaliśmy do salonu. Pani mega wyrozumiała, naprawdę, dwoiła się i troiła, żeby jakoś uratować to owłosienie naszej progenitury. Panicz jednak protestował nieziemsko. Zabawki, telefony, klucze, ani żadne inne zakazane owoce nic nie dały. Cyrk na kółkach. Aż mnie oświeciło, że w wózku zawsze mam chustę kółkową na niespodziewane akcje. Pani ciut się zdziwiła, ale mówi: "spróbujmy!". Pół minuty i młody zamotany, w moment się uspokoił, ciacho do dzioba na pocieszenie, telefon do ręki i... w 5 minut było po sprawie. Fryzjerka zachwycona, jaki fajny wynalazek ta chusta i jakie cuda zdziałała! A ja nie mogę się teraz napatrzeć na mojego syna, który wygląda tak... szarmancko wręcz. Jak chłopiec już! Mały mężczyzna. <3

Na kłopoty - kółkowa. ;) 

1 komentarz:

  1. Ado, wczoraj widziałam Panią na rowerze z chuścioszkiem na plecach :):) całkiem Im to dobrze wychodziło, a Dzieciaczek taki już nieco większy. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń