niedziela, 25 września 2016

Za co kocham chustę #1

Jęczybuła.
Zęby albo skok rozwojowy. Albo jedno i drugie.
Kocyk - nie.
Mata - nie.
Karuzelka - nie.
Na rękach jest git...
Grzechotka - nie.
Grający słonik - nie.
Obserwowanie bijących się kotów - nie.
Na rękach jest git...
Na brzuszku - nie.
Na plecach - nie.
Tylko na rękach jest git. A ja muszę dokończyć obiad/odkurzyć/rozwiesić pranie/umyć naczynia (niepotrzebne skreślić)...

Chusta w ruch. Chwilka na wiązanie. Cisza... Czasem po chwili głębszy oddech zasypiającego dziecka.
I święty spokój na konieczne czynności. A dzieć zadowolony, bo ma mamę blisko i może się wtulać do woli, oglądać świat zza bezpiecznego maminego ramienia albo po prostu odpocząć. 

Uwielbiam. <3



Chuścioch 4 tygodnie, 4 kg.


6 komentarzy:

  1. My bardziej na wyjscia uzywalismy :) wszedzie tam, gdzie wozek się nie sprawdzal. W domu rzadko, więc ja osobiscie nie odczulam tak bardzo wlasciwosci uspokajajacych :)
    Wiazanie idealne :)))
    Zebrowka- a Wy chustujecie? :)
    Sciskam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chustujemy :) chociaż ostatnio mieliśmy przerwę, ale trzeba przypomnieć sobie plecak, bo wózek został oprotestowany:p

      Usuń
  2. Ale cudnie! :D
    Ja się bardzo chętnie czegoś dowiem o wszelkich aspektach związanych z chustą, bo teoretycznie mnie to zachwyca i planuję zgłębić temat w praktyce :)

    OdpowiedzUsuń