Jeden z pierwszych po chorobie spacerów chustowych i od razu z grubej rury. ;)
Zaczepia mnie starsza pani:
- O jaki ładny bąbelek! Ile ma?
- 9 miesięcy.
- A chodzi już??
- [w myślach: wtf??] Yyy, nie no, bez przesady, ma dopiero 9 miesięcy, nie chodzi...
- A bo to chłopcy czasem później ruchowo się rozwijają...
Przemilczałam, swoje pomyślałam (właśnie na odwrót, często panuje taka obiegowa opinia, że chłopcy szybciej rozwijają się ruchowo, ale za to później zaczynają mówić, a dziewczynki odwrotnie... a tak poza tym to jakie "później"?? co to za pomysł, że 9 miesięcy to jest wiek na chodzenie??) i myślałam, że się odczepi. Ale to był dopiero wstępik. ;)
- A on jest przymocowany na takich szeleczkach?
[tu prawie padłam jak usłyszałam "przymocowany" i "szeleczki" w jednym zdaniu... ;p :D)
- Nie, jest zawiązany w chuście.
- W chuście? Tak cały opatulony?
- Tak, mniej więcej tak.
- A to dlatego! Jak jest taki unieruchomiony, to jak się ma nauczyć chodzić... Wie pani, są takie szeleczki właśnie, że dziecko ma wolne całe nóżki i może sobie nimi machać ile chce, to wtedy ma więcej swobody i normalnie się rozwija... Takie unieruchomienie to nie jest dobre...
- Mhm... [musiałam mieć dziwną minę, ale co tam, jak się bawić to na całego;p] A na plecach też można nosić w tych "szeleczkach"??
- A wie pani, że nie wiem... Z przodu tylko widziałam. Ale może go pani wtedy odwrócić plecami do siebie i będzie wszystko widział!
- Rozumiem... Ale teraz też wszystko widzi i tak nam wygodnie, więc chyba zostaniemy jednak przy naszej chuście... :)
- Jak tam pani chce.
Uff. Tak chcę.
A jakby ktoś nie miał takiej wyobraźni jak ja, to ja sobie te "szeleczki" zwizualizowałam od razu mniej więcej tak:
Są "szeleczki", nóżki sobie w całości zwisają i można nimi machać do woli i "ćwiczyć". Wszystko się zgadza.
Dobra, żarty żartami. Dla niewtajemniczonych - to zdjęcie powyżej to antyprzykład noszenia. Klasyczne wisiadło (chociaż producent nazywa je "nosidełkiem ergonomicznym"...), w którym pozycja dziecka nie ma nic wspólnego z ergonomią, a już na pewno nie z wygodą. Jak łatwo zauważyć, dziecko sobie po prostu zwisa na wąskim panelu uciskającym jego krocze. Każdemu kto miałby ochotę nosić w ten sposób malucha, radzę najpierw wypróbować na sobie, o na przykład w taki sposób:
Powodzenia. ;)
Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, dlaczego to NIE jest dobry sposób na noszenie niemowląt (starszych dzieci też, rzecz jasna), to piszcie, pytajcie, czy tutaj w komentarzu, czy mailem. Jeśli okaże się, że jest taka potrzeba, napiszę coś więcej na ten temat. Dzisiaj tak tylko chciałam trochę zobrazować problem zainspirowana tą zatrważającą rozmową ze starszą panią...
E tam, przecież ma pieluchę, to na pewno nie gniecie w strategicznym miejscu :p ;)
OdpowiedzUsuńKurcze, jakie szczęście, że u mnie znakomita większość starszyzny powtarza, że każde dziecko jest inne i rozwija się we własnym czasie (przykładowo, jeden kuzyn chodził, jak miał 10 msc, a inny 1.5 roku). Chociaż muszę przyznać, że M. zaczęła być bardziej mobilna w momencie, jak zaczęłam ją mniej nosić, a więcej zostawiać "samopas", ale to może zbieg okoliczności albo matczyna intuicja.
To masz naprawdę szczęście, że tacy wyrozumiali starsi u Was. :) Ja to jeszcze nic, ale może się Żebrówka pochwali, ile się nasłuchała, jak to "blokuje dziecku rozwój"... ;)
UsuńA u nas znowu było odwrotnie - jak młody zrobił się bardziej mobilny, to przestał się tak domagać noszenia. Wiadomo, że nawet w najlepszej chuście i najlepiej zrobionym wiązaniu można dziecku przyhamować harmonijny rozwój, jeśli tego noszenia będzie codziennie po 10 godzin... Dziecko potrzebuje też pobyć na podłodze, żeby móc ćwiczyć i się rozwijać. Ale chyba żaden normalny rodzic nie traktuje noszenia w chuście tak radykalnie, żeby przez cały dzień nie robić z dzieckiem nic innego poza noszeniem... ;)
Temat robienia z dziecka opóźnionego (sic!) upadł jak Pisklak wstał na nogi, a że to zrobił dość szybko, to mogą się teraz licytować z sasiadkami, więc pod tym względem mam spokój. Teraz go źle odżywiam.;)
UsuńZaczepiające starsze panie są najlepsze.
Może ja mam jakieś wybitnie ciężkie dziecko (raczej nie;), ale po dwóch godzinach noszenia mój kręgosłup stanowczo nakazuje mi odłożenie dzieciaka na ziemię - więc nawet jakbym chciała, to nie jestem w stanie zapobiec jego rozwojowi 😉
UsuńA inną sprawą jest, że jak ponoszę Prezesa trochę to on później dużo chętniej siedzi na macie i ćwiczy te swoje wygibasy.
A to też jest normalne i u nas było tak samo - jak dzieciak ma zaspokojoną potrzebę bliskości, to potem chętniej eksploruje świat samodzielnie. :)
UsuńU nas to samo! Posiedzi w chuscie i potem mu nie jestem do szczęścia potrzebna. No chyba że mu idą 3 zęby na raz... Wtedy go odwiązałam po prawie 2 godzinach, a ten ręce do góry i z powrotem chce..:O
Usuń9 miesięcy i nie chodzi? Do specjalisty na kontrolę! :D
OdpowiedzUsuńInna sprawa że znam przypadki 8-miesięczne, co chodziły. Jednak nie wyobrażam sobie, żeby Sara teraz zamiast raczkować zaczęła biegać mi po domu :)
A mnie zastanawiają jeszcze takie nosidła ze stelażem, takie w góry, wyglądają trochę jak plecak. One są w porządku czy nie?
OdpowiedzUsuńSą bezpieczne, mają swoje plusy i minusy. Przede wszystkim są tylko dla starszaków, które potrafią same siedzieć na krzesełku, bo tam w środku tego stelaża dziecko siedzi na takim mini krzesełku. I trzeba pamiętać, żeby nóżki miały oparcie, a nie zwisały, bo jest to niekorzystne przy takiej pozycji. Na pewno dużym plusem jest, że dziecko jest "obudowane" i ma daszek, więc słońce czy wiatr nie są problemem na górskim szlaku. Ale za to dużo mniej widzi i może się tym denerwować. Dla niektórych rodziców zaletą jest też to, że dziecko się na pewno nie spoci, bo nie ma bezpośredniego kontaktu i przytulenia z rodzicem. Drugą stroną tego medalu jest jednak fakt, że właśnie z tego samego powodu trzeba bardzo kontrolować, czy dziecko nie marznie, bo dużo szybciej może się wychłodzić, gdy tego przytulenia nie ma. No i największy problem - gdy maluch zaśnie, główka nie ma żadnego podparcia i albo leci na klatkę piersiową, albo dynda do tyłu. Niestety, słabo. ;/
UsuńPoza tym dla noszącego może to być niekoniecznie wygodne, bo środek ciężkości jest mocno przesunięty do tyłu, ale z reguły to tatusiowie noszą w takich cudach, więc jak już tam chcą. ;p
O Boże, nirjednokrotnie widziałam te biedne dzieci i dyndające nòżki. Nie trzeba być specjalistą, by domyślić się, że przynosi to więcej szkody niż pożytku. Aż ciarki przechodzą
OdpowiedzUsuń